Wakacje z dzieckiem to u nas naturalna sprawa. Póki co nie wyobrażam sobie zostawić gdzieś Krzysia i wyjechać na wakacje tylko z mężem.
W tym roku znowu wakacje nad naszym polskim morzem, tym razem Mrzeżyno. Wyjeżdżaliśmy w niedzielę o 4 nad ranem. Do wtorku pogoda była upalna, natomiast w środę w południe zaczęło padać i tak aż do piątku. Wiatr niesamowity i co chwilę deszcz. Dzieciaki wynudzone, bo ile można siedzieć w domku, więc kiedy zdarzały się przerwy pomiędzy deszczem staraliśmy się wyskoczyć trochę na miasto czy na plaże mimo okropnego wiatru. Nie jestem typem, który lubi uwalić się na plaży i leżeć plackiem cały dzień, więc nawet w pierwszych dniach, gdy było ciepło nie mogłam zbyt długo wysiedzieć na słońcu. Obowiązkowo krem z filtrem 30, dla Małego SPF 50 żeby ochronić naszą skórę przed promieniowaniem. Wolę wrócić z nad morza niezbyt opalona i słuchać zdziwienia z ust innych, że wcale nie widać, że nad morzem byłam, niż za kilka lat zmagać się z chorobą raka skóry. Krzysiu miał oczywiście frajdę podobnie jak w zeszłym roku i chętnie skakał przez fale czy bawił się na plaży w piasku, w baseniku. Zbudował z tatą zamek i ozdabiał go szyszkami, muszelkami i kamieniami. Innym razem puszczaliśmy na plaży latawiec. Codziennie oczywiście zaliczał po kilka (właściwie to chyba kilkanaście) autek, motorów czy helikopterów, których na deptaku stoi pełno. Zazwyczaj wystarczyła mu chwila w takim pojeździe bez wrzucania monety. Natomiast od czasu do czasu dostał 2 zł i cieszył się, że pojazd się rusza. Rozmarzyliśmy się z mężem, że fajnie byłoby mieć nad morzem jakiś domek, który można by wynajmować, a przy okazji samemu spędzać tam wakacje. Jednak jeśli chodzi o cele zarobkowe to chyba bardziej opłacałoby się mieć jakiś lokal, bo nie trzeba cały sezon siedzieć na miejscu i przyjmować gości, zmieniać pościeli i sprzątać. Oferty rożnych nieruchomości można znaleźć np. na stronie http://www.jestem-rentierem.pl/ wystarczy „tylko” mieć kilkaset tysięcy, ale za marzenia się nie płaci. Zaliczyliśmy z Krzysiem bardzo fajny plac zabaw, który niestety odkryliśmy dopiero ostatniego dnia pobytu – w sobotę. Po opuszczeniu domku wybraliśmy się jeszcze na plaże, bo pogoda zrobiła się znośna, a później przespacerowaliśmy po mieście zrobić ostatnie zakupy pamiątek. Droga powrotna była niestety dla Krzysia już męcząca. Zniósł ją gorzej niż podróż nad morze, gdzie dużą cześć przespał, a resztę ładnie się bawił, śpiewał i podziwiał widoki. W drodze powrotnej więcej marudził, nudził się, popłakiwał, chciał już być w domku. Wakacje z dzieckiem jak dla mnie nie są udręką. Krzysiu generalnie nie jest marudny i miączący, ani zbyt wymagający. Kiedy przy jakimś stoisku z zabawkami powiedziałam, że nic nie kupujemy tylko oglądamy nie robił mi dzikich histerii, nie upierał się, że coś chce. Jednak co będzie za rok czy za dwa nie jestem wstanie przewidzieć. Być może kiedyś, gdy będzie już dwójka dzieci i Krzysiek będzie chciał już stawiać na swoim przeczytam ten wpis i puknę się w głowę, że tak mi się podobały wyjazdy z dzieckiem, ale póki co nie narzekam. Przy okazji ten wyjazd zapoczątkował dużą zmianę, ale o tym już w następnym wpisie…
Artykuł Mrzeżyno 2015 – wakacje z dzieckiem pochodzi z serwisu Mama-Kreatywna.